2
kubek Halitfnaty
(...) Na pokładzie znajdowało się tylko trzech Hatifnatów, równie białych jak łódź i jak żagiel. Jeden siedział przy sterze, dwóch opartych plecami o maszt. Wszyscy trzej patrzyli na morze i wyglądali tak, jakby pokłócili się ze sobą. Ale Tatuś słyszał, że Hatifnatowie nigdy nie kłócą się i że są milczkami z usposobienia, a interesuje ich jedno: żeby płynąć dalej, tak daleko, jak to było możliwe. Najchętniej aż do horyzontu albo na koniec świata, co przypuszczalnie na jedno wychodzi. Tak przynajmniej twierdzono. Mówiono również, że Hatifnatowie nie myślą o niczym innym, jak tylko o samych sobie i że elektryzują się w czasie burzy, jak również, iż są niebezpieczni dla tych wszystkich, którzy mieszkają w salonach i na werandach i którzy o pewnych porach dnia robią zawsze to samo. (...)